Dziennikarstwo na poważnie i z przymrużeniem oka. Strona adresowana do wszystkich zainteresowanych tematyką szeroko pojętego bezpieczeństwa i kreowania właściwych zachowań społecznych. Znajdzie się tu też miejsce dla osób poszukujących ciekawych newsów i porad dotyczących cyberbezpieczeństwa. Skupiam się głównie na phishingu, złośliwym oprogramowaniu, wycieku danych, podatnościach oraz ciekawostkach ze świata cybersecurity.

Cyberbezpieczeństwo na co dzień - bo najsłabszym ogniwem jest człowiek

Cyberbezpieczeństwo kobiecym okiem - tygodniowy przegląd newsów

Lista filmów o podróżach w czasie

niedziela, 14 marca 2021

       Mogłoby się wydawać, że w dobie wszechobecnej techniki, a zwłaszcza powszechnego dostępu do telefonów i coraz większego zasięgu sieci komórkowej - coś takiego jak kod Morse'a powinien odejść do lamusa. Póki jest zasięg, póki bateria jest naładowana to faktycznie nawet w ekstremalnych sytuacjach zdolność posługiwania się alfabetem Morse'a wydaje się zbyteczną umiejętnością. A co jeśli los planuje dla nas jakiś czarny scenariusz? I nagle okaże się, że gdy zawiedzie technika to bez kodu Morse'a ani rusz? Bardzo lubię oglądać filmy, w których scenarzysta podziela mój pogląd i uzależnia powodzenie całej akcji w filmie od tego czy ktoś (najlepiej jakiś wyśmiewany przez wszystkich dzieciak) potrafi nadać kilka słów w alfabecie Morse'a. Niby dodatkowa umiejętność, którą z przymrużeniem oka można wpisać sobie w CV, a tutaj ratuje życie całej załogi. Dla mnie ekstra, zwłaszcza, że nigdy całkowicie nie polegam na technice. Wychodzę z założenia, że zawsze coś przecież może się zepsuć. Dlatego też drzewo genealogiczne spisuję nie tylko on-line, ale i w kajecie. Tak na wszelki wypadek.
       Wracając do tematu alfabetu Morse'a, zakodowaną wiadomość można przekazać na kilka sposobów: za pomocą sygnałów dźwiękowych, błysków światła, impulsów elektrycznych, gestów czy w postaci zapisu ciągu kropek i kresek. Bardzo szeroki zakres możliwości komunikowania się, prawda? To na który ze sposobów się zdecydujemy zależy od sytuacji w jakiej się znajdziemy. W łodzi podwodnej raczej nie będziemy nadawać za pomocą błysków światła. À propos błysków: czy wiecie, że za pomocą promieni słonecznych odbitych w lusterku można nadać wiadomość na znaczną odległość? Dobry sposób, żeby zwrócić na siebie uwagę ekipy poszukiwawczej. To złota rada na wypadek gdybyście się rozbili/zgubili np. na pustyni (aczkolwiek w nocy polecam użyć światła z latarki, światło księżyca się jednak nie sprawdzi).
       Kod Morse'a może się też bardzo przydać w sytuacji gdy nie można przekazać wiadomości ani ustnie ani pisemnie. Do dyskretnej komunikacji można wtedy wykorzystać sekwencję prostych stuknięć albo przekazać informację za pomocą dotyku lub mrugnięć. Przykłady takiego wykorzystania alfabetu Morse'a znajdziecie Drodzy Czytelnicy w kolejnym artykule.
       Rozważmy sobie teraz taką sytuację w stylu "co by było, gdyby...". Wyobraźmy sobie, że nastąpiła globalna awaria energii elektrycznej, taka z rodzaju plag egipskich: pada dosłownie wszystko (tak sieci komórkowe też). Nie mamy jak się skontaktować z resztą świata. W kim wtedy będziemy pokładać nadzieję na komunikację na odległość dalszą niż zasięg naszych gardeł? No cóż, ja stawiam zakład, że tymi osobami będą preppersi, krótkofalowcy, a także osoby znające alfabet Morse'a (łatwiej przesłać sekwencję sygnałów niż słowo mówione). Preppersi jako osoby doskonale przygotowane na wszelkie katastrofy, z pewnością będą najlepiej wyposażoną grupą, jeśli chodzi o utrzymanie łączności i komunikację na bliskie odległości (CB radia, krótkofalówki). Jednak jeśli chodzi o zasięg krajowy czy międzynarodowy to tu lepiej sprawdzą się krótkofalowcy. Warto w tym momencie wspomnieć, że część krótkofalowców jest w stanie nie tylko skonstruować własne urządzenie nadawczo-odbiorcze, ale i zapewnić do niego zasilanie. Czyż nie jest to imponujące i pocieszające? Natomiast jeśli chodzi o komunikację na mniejsze odległości dla osób nie posiadających CB radia i krótkofalówek to można by pokusić się o zbudowanie telegrafów optycznych. W ten sposób ludzie, którzy opanowali alfabet Morse'a mogliby porozumiewać się między sobą za pomocą sieci sekarów. Hmm jedyny problem jaki tu widzę to deficyt goblinów - nieocenionych pracowników wież semaforowych. Wracając jednak z niezwykłego Pratchettowskiego świata do naszej bezgoblinowej rzeczywistości: uważam, że każdy powinien znać alfabet Morse'a w stopniu pozwalającym na nadanie i odebranie prostej wiadomości.



Grafika: Alexander Lesnitsky i Gordon Johnson z Pixabay.

Popularne Posty

Translate

Wszelkie prawa zastrzeżone. Obsługiwane przez usługę Blogger.